sobota, 4 października 2014

Jestem taka eko

Od razu wyjaśniam, żeby nie było - przeciwko byciu eko nie mam nic przeciwko. Cieszę się, że świadomość Polaków staje się coraz większa jeśli chodzi o recykling, ekologiczny styl życia i ochronę naszej planety. Fajnie, że kosze na segregowane odpady nie znajdują się już tylko na dużych osiedlach, ale też w wielkich korporacjach czy centrach handlowych. Fajnie, że coraz więcej ludzi w supermarketach pakuje swoje zakupy do torby z płótna lub innego tworzywa, które nie jest plastikiem, a jajka częściej kupowane są u starszych babć, które przyjeżdżają do miasta z pobliskich wiosek. 
Śmieszy mnie tylko trochę bycie takim eko stworkiem z przymusu i na pokaz.
"No bo moi wszyscy znajomi są weganami to przecież ja też muszę, ale mam taką ochotę na kurczaka w panierce... cóż, trudno, pozostają mi smutne kiełki."
Ostatnio zasłyszałam w pracy na przerwie rozmowę między dwiema dziewczynami. Obydwie są wegetariankami - jedna z wyboru (i po części z przymusu), a druga chyba lekko na pokaz.
Ta pierwsza, z tego co usłyszałam, ma uczulenie na krowie mleko, więc pije tylko mleko sojowe. Ma uczulenie na mięso z drobiu, więc wolała przejść na wegetarianizm. Ogólnie nie może jeść nic co pochodzi od zwierząt z tego powodu, że tak szybko jak zje, tak szybko może pojawić się na pogotowiu. Rozumiem i popieram, a wręcz podziwiam. Wybór słuszny. Sama gdybym miała taką sytuację, to wolałabym wpieprzać sałatę, niż leżeć pod kroplówkami.
Ta druga, za to, jest eko, bo taka jest moda. Jej znajomi jedzą tylko i wyłącznie rzeczy wegetariańskie i pochodzenia ekologicznego. Kupują tylko w sklepach ekologicznych "bo w supermarketach to nie to samo i eko tam nie znajdziesz".
Wywód jaki zapodała na temat mleka ekologicznego przeszedł sam siebie.
Cytacik: "No wiesz, byłam ostatnio u babci na wsi i ona mi daje takie mleko prosto od krowy i mi mówi, że to takie ekologiczne, bo nie przetwarzane, sama przed chwilą je wydoiła. Patrzę się na to mleko, wącham, a ono mi tak śmierdzi, że nie mogę. No wiesz, mleko od krowy to nie to samo co mleko od krowy ze sklepu, ale za to jak to śmierdzi."
Na co ta druga pyta z zainteresowaniem: "No i co? Wypiłaś? Wiesz takie mleko od krowy, jakie ono jest pyszne, jeszcze ciepłe."
Pierwsza odpowiada: "No coś ty! Zwariowałaś? To mleko może i jest eko, ale śmierdzi tak, że nigdy go nie wezmę do ust. Ja piję tylko ekologiczne mleko sojowe. Ostatnio nie mieli dostawy w moim sklepiku i musiałam pić normalne mleko ze sklepu. Rozumiesz to? Normalnie masakra." Po czym wstała i kubeczek po jogurcie owocowym wrzuciła do kosza na ogólne odpadki. Kosz na plastik stał metr dalej.
Zerkając z nad książki nie wiedziałam czy śmiać się, czy płakać. Zrozumiałam jedno... bycie eko jest takie ciężkie. Wybór pomidorów ze sklepu za 2zł, a z eko budki za 4,50zł uznałabym tak samo nurtującym problemem jak codzienne "w co mam się dzisiaj ubrać?".