środa, 20 sierpnia 2014

na początek... przywitanie!

Wchodząc do sklepu, na pocztę, do banku, gdziekolwiek kultura nakazuje się przywitać. Leży to w dobrym guście i wychowaniu. Nie przypominam sobie, żeby w naszym cywilizowanym kraju wchodząc gdzieś nie należało powiedzieć "Dzień dobry". No może jedynie wchodząc do kościoła. Ale znowu tam, witamy się znakiem krzyża.
Nie ważne... witam się ze wszystkimi użytkownikami blogosfery i nie tylko. Żeby nie było, że zaczęła i nawet się nie przywitała. Gbur jakiś.
Czasami na naszych polskich ulicach (i w naszych urzędach) zdarzają się takie "osobistości" co nawet na grzeczne i miłe powitanie nie raczą odpowiedzieć. No bo po co? A znam ja go czy ją, żeby dzień dobry odpowiadać?
No może i nie znam, ale dumy to nie ujmie, a od razu humor poprawi.
Może też opowiem po co pisać będę.
No to zacznę od początku - byłam ostatnio w Zakopanym. Niby zwykły wyjazd, ale okazuje się, że nie taki do końca zwykły.
Może zacznę jeszcze raz. Byłam ostatnio w Zakopanym i tak się złożyło, że był to długi weekend sierpniowy. A jak wiadomo, w długi weekend w miastach typowo turystycznych można się napatrzeć i dosadnie skomentować. No i właśnie ja się tak bardzo napatrzyłam, że aż mi się komentować zachciało. Zazwyczaj mi się nie chce. Wychodzę z założenia, że po co tracić swoją energię na coś co, ani mi życia nie poprawi, ani mi go nie polepszy, a może jedynie pogorszyć. Ale właśnie tych komentarzy nasuwało się aż tyle (i to na każdym kroku), że postanowiłam, że już dłużej nie wytrzymam i podzielę się z "internetami" moimi polskimi przemyśleniami. A zatem... "Hej Przygodo!"